Rozpoczął się czwarty rok mojej fotograficznej podróży. Przez ten czas spotkało mnie wiele różnych sytuacji i lepszych i gorszych. Wydarzeń, które nauczyły mnie wytrwałości, szacunku do swojej pracy i siebie a także dały lekcję pokory.
Wierzę bardzo, że nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Nie ma przypadków i już!
Są zbiegi okoliczności i szanse, które uważnie trzeba dostrzec 😉
Mnie taką szansę podarowali ludzie, których spotkałam na swojej drodze. Którzy wierzą we mnie i mój talent. Którzy doceniają moją wrażliwość i poczucie estetyki. Którzy czują potrzebę zmian.
Których do niczego nie musiałam przekonywać.
Z miłości do noworodków zostałam fotografem noworodkowym.
Pytana o moje fotograficzne marzenie wielokrotnie odpowiadałam – towarzyszyć rodzącej z moim aparatem!
Nie jestem osobą, która stawia sobie cele. Brak ich realizacji rodzi tylko niepotrzebną frustrację. Z marzeniami jest trochę inaczej, bo mogą, ale nie muszą się spełnić.
REPORTAŻ Z PORODU!
Wiedziałam, że kiedyś to zrobię. Nie wiedziałam tylko gdzie, kiedy i z kim.
Nie myślałam obsesyjnie, że MUSZĘ.
Namiastką tematyki porodowej stały się (coraz bardziej zresztą popularne) sesje noworodkowe w szpitalu, o których pisałam tu: https://maluchwkadrze.pl/maluch-w-kadrze/dlaczego-sesja-w-szpitalu-pierwszechwile-jest-tak-wyjatkowa/
Ja jestem zafascynowana zagadnieniami na temat porodów. Na swoim koncie mam dwa własne, niesamowite porody i naprawdę z chęcią rozmawiam o Waszych doświadczeniach kiedy spotykamy się na sesjach.
Gdy wyobrażałam sobie jak to będzie, kiedy w końcu uda mi się znaleźć na sali porodowej z aparatem, byłam pewna, że stanę na wysokości zadania i zrobię to najlepiej jak mogę. Ale bałam się, czy udźwignę to emocjonalnie.
Moim debiutem było sfotografowanie przychodzących na świat bliźniąt przez operację cesarskiego cięcia. Więc od razu zostałam rzucona na głęboką wodę 🤭
I to było coś!!
Po moich dwóch porodach SN, znalazłam się na sali operacyjnej. Bynajmniej nie w bezpiecznym miejscu, od strony głowy pacjentki, gdzie „za kotarą” nie widać tego, czego nie trzeba widzieć 😉 Aby nie przegapić żadnego z ważnych momentów stawałam w miejscach, w których nie przeszkadzałam personelowi a jednocześnie miałam w miarę dobry „dostęp” do brzucha. I przyznaje – dwa razy zdarzyło mi się kucnąć i łapać oddech. Ewidentnie to było duuuże przeżycie 😉 I tak jak się spodziewałam – płakałam razem z mamą! Łzy leciały mi po policzkach, a ja jednym okiem obserwowałam wzruszenie mamy, a drugim patrzyłam przez wizjer i nie przestawałam robić zdjęć.
Tuż po powrocie do domu siadłam przy komputerze i przejrzałam wszystkie zdjęcia. I to było wow! Czułam radość i dumę, że pomimo, że znalazłam się w tej sytuacji po raz pierwszy, poradziłam sobie niemalże doskonale ☺️ Opinie lekarzy i mamy tylko to potwierdziły ☺️
Z każdą następną operacją cc czuję się pewniej. Znam mniej więcej jej przebieg, już wiem kiedy czego się spodziewać. Nie jest mi słabo i nadal wzruszam się na dźwięk pierwszego płaczu dziecka 😉
Od samego początku wiedziałam CO chcę przez te zdjęcia pokazać. JAK chcę to pokazać. Jak wydobyć z nich to co jest istotą pojawienia się na świecie małego człowieka.
Wiem, że panuje przekonanie, że zdjęcia z porodu nie mogą być piękne.
Ja ten mit obalam!
One są najpiękniejsze! Najprawdziwsze z prawdziwych. Ukazujące wszystkie towarzyszące porodowi emocje – począwszy od stresu, przerażenia przez cierpienie, ból, wysiłek, aż do łez szczęścia, poczucia ulgi i ogromu miłości! Pokazuję prawdziwą siłę, deterinację i odwagę kobiety w porodzie.
Nie ma tam nic niesmacznego, nie pokazuje tego, czego nie da się już odzobaczyć 😉
Fotografia narodzin wywołuje wiele rożnych emocji, zarówno u rodziców jak i u innych osób, które widzą te zdjęcia.
Każdy doświadcza tych chwil na swój indywidualny sposób. Jednakże, to co dla mnie jest najistotniejsze, to, aby zdjęcia te były wykonywane w sposób delikatny i z szacunkiem do prywatności rodziców i dziecka, aby nie naruszać ich granic i uczuć.
Cieszę się ogromnie, że coraz więcej kobiet docenia potrzebę i piękno fotografii z narodzin.
A jeszcze bardziej ciesze się, że dzięki temu mogę spełniać swoje (i trochę też Wasze) marzenia!
Czy warto mieć w swoich archiwach taką pamiątkę?
Zdecydowanie tak! Choć wiem, że temat ten wciąż budzi wiele kontrowersji, to jestem przekonana, że wracając wspomnieniami do tego emocjonalnego wydarzenia jakim jest poród, będziecie sobie wdzięczne, że podjęłyście właściwą decyzję😉
CZY TERAZ DOSTRZEGACIE PIĘKNO REPORTAŻU Z PORODU?