Jak często zdarza mi się towarzyszyć bliskim przy narodzinach ich dzieci?
A jeszcze robić przy okazji zdjęcia?
Właściwie w ogóle!😉
Poznałyśmy się w pierwszej ciąży na szkole rodzenia, nasi chłopcy urodzeni są dzień po dniu i mieszkamy w tej samej dzielnicy – warunki idealne by się do siebie zbliżyć 😊
Ile mamy wspólnych spacerów z wózkami na koncie!
Ile wychodzonych kilometrów!
I wiecie co? Ona NIE CHCIAŁA zdjęć z porodu! Skandal! Nie i już. „To nie dla mnie” tłumaczyła – i ja to poniekąd rozumiałam, w końcu nie każdy musi być koniecznie fanem tego typu fotografii. Ale chciałam tam być z innego powodu – miałam być wsparciem w tym wyjątkowym momencie.
Uparcie odmawiała😂
Aż w końcu na kilka dni przed terminem napisała mi wiadomość „jednak chcę, żebyś była ze mną”. No cóż – kobieta zmienną jest. Ciężarna zwłaszcza😂
Operacja miała być kilka dni później.
Tego dnia rano byłam sama z dziećmi, zawoziłam ich do placówki i dostałam sms, że już są na porodówce i za godzinę ma być cc.
Nigdy się tak szybko nie zbierałam jak wtedy!😁
Przybyłam! byłam świadkiem bólu bliskiej osoby (nie znoszę tego, bo w żaden sposób nie mogę pomóc😔), ale co najważniejsze byłam z M. na sali i uchwyciłam jeden z najpiękniejszych momentów w jej życiu, tworząc niezapomnianą pamiątkę😍
I wiecie jaką wiadomość dostałam jak już M. wybrała zdjęcia?
„Są! 😍
Przyznaję Ci rację, że taka pamiątka będzie dużo dla mnie znaczyć przez całe życie! Niepotrzebnie byłam sceptycznie nastawiona do tego typu sesji 😉
Wzrusz totalny za każdym razem, jak oglądam zdjęcia! 😀”
I na tym może skończę.
O takie reakcje walczyłam!❤️