Maluch w Kadrze | Katarzyna Filipek

MÓJ PIERWSZY WYJĄTKOWY PEŁNY REPORTAŻ Z PORODU!

Ucieszyłam się jak dziecko, choć doskonale wiem, że zapytanie nie oznacza od razu 100% akceptacji warunków oferty i rezerwacji terminu. Ale mam intuicję, która bardzo rzadko kiedy mnie zawodzi. I tym razem też podpowiadała mi, że to “mój” człowiek😉
Radości nie było końca, kiedy wysyłałam draft umowy i zaczynałam odliczać dni!

Poród siłami natury oznacza dla mnie niemalże identyczną gotowość jak położne – jestem w zasadzie miesiąc w zawieszeniu – przecież TO może zacząć się o każdej porze dnia i nocy. W nocy tryb cichy z ustawionym stanem “sen”, ale z wyłącznością na numer telefonu Karoliny🤭

Im bliżej terminu tym większy stres, ekscytacja i lekkie nerwy. Kładłam się codziennie spać wykończona (bo poza porodami mam przecież codzienną pracę z innymi sesjami) i zastanawiałam się czy dziś się wyśpię czy nie🤣 Z technicznego punktu widzenia wolałam, żeby cały poród miał miejsce za dnia – w końcu bazuję wyłącznie na świetle zastanym. Ale z doświadczenia wiem, że porody zwykle zaczynają się jednak w nocy😄

Codziennie wymieniałyśmy z Karoliną setki wiadomości, byłam bardzo na bieżąco z jej samopoczuciem więc kiedy wracając z sesji zobaczyłam, że dzwoni – zamarłam! Powiedziała, że po kontrolnym ktg zalecono jej indukcję porodu i że jeszcze dziś ma się stawić do szpitala a jutro rodzi! O mój Boże! JUTRO!!!!

Czy spałam?! tak, ale śniłam o tym porodzie😂

Nadszedł ten wielki dzień! od rana byłam na łączach z Karoliną i jej mężem, który miał mnie zgarnąć w drodze do szpitala. Podjechał, pogadaliśmy trochę w samochodzie, chciałam wprowadzić miłą atmosferę, ale widziałam (maskowany uśmiechem) ogromny stres przyszłego taty😉

Choć miałam już na koncie fotografowanie porodu sn, to z tym reportażem wiązałam naprawdę wielkie nadzieje. To był mój pierwszy pełny rodzinny reportaż. Od wejścia do szpitala razem z tatą, przez wiele wzlotów i upadków, aż po pierwsze przystawienie do piersi małego Mikołaja…

I powiem Wam, że jestem z niego cholernie DUMNA!

To nie tak, że los rodzącej jest mi zupełnie obojętny. Ja też przejmuję emocje, które towarzyszą temu wyzwaniu. Do momentu podania znieczulenia autentycznie cierpiałam razem z Karoliną😔
Ale “złapałam” też wiele wyjątkowych i bardzo emocjonalnych chwil.

Zaczęło się całkiem niewinnie, wszyscy ładnie czekaliśmy aż oksytocyna zacznie działać😉

Po czasie ból się nasilał. Podczas oczekiwania na podanie znieczulenia położna robiła co mogła by ulżyć mamie w tym cierpieniu – termofor, masaże, olejki eteryczne, prysznic…Dodam tylko, że tata cały czas bardzo wspierał swoją ukochaną!😍

I serio – obserwowanie ogromnej miłości tych dwojga ludzi było totalnie wzruszające!

Podano znieczulenie. Karolina odżyła.
Zrobiło się fajnie, ale też dynamicznie, bo nagle szyjka była gotowa do porodu! Zupełnie odwrotnie niż my wszyscy😅

Zaczęło się! Skurcze przybrały na sile, Agnieszka (położna) ustawiała mamę w przeróżnych pozycjach, byle tylko było jej wygodnie, dobrze i komfortowo (o ile można tych przymiotników używać w odniesieniu do nieprzewidywalnego porodu😉)

I rodziła! Jak ona pięknie rodziła!!! Miałam ciarki na całym ciele i łzy zruszenia. Brałam oddech i parłam razem z nią! Czujnie obserwując każdy moment, skupiałam się także na tworzeniu niezapomnianej pamiątki.

Nie wiem czy jestem w stanie teraz opisać to co czułam, obserwując pojawiającą się milimetr po milimetrze główkę malucha. Nie wiem. Kucałam i obserwowałam na własne oczy cud narodzin. Istny cud narodzin! Ocierałam się z ciarek, które opanowały całe moje ciało. W oczach miałam mnóstwo łez. Byłam jednocześnie przeszczęśliwa (chciało mi się naprawdę płakać ze szczęścia) i totalnie skupiona, by nie przeoczyć tego najważniejszego w porodzie momentu.

Zrobiłam to! moje wymarzone zdjęcia (wrażliwszych proszę o przescrolowanie szybko w dół😉)
Dla mnie jest IDEALNE!!!!!

A więc tak to wygląda?!

Wiem, że nie każdy jest fanem tego typu fotografii, ale wierzę, że skoro już czytasz ten tekst, to nie jest to raczej przypadek😉

Moje marzenie o pięknym porodowym kadrze zostało spełnione!

Mikołaj jest na świecie – rodzice czule witają się ze swoim ukochanym synkiem. Towarzyszy temu ogromne wzruszenie.

Ostatnie chwile jakie spędzam z tą wspaniałą rodziną to pierwsze przystawienie do piersi. To też jest magiczny moment. Zawsze wzruszający! To takie zwieńczenie ogromnego wysiłku i wyrzut hormonów z prędkością światła😍

To jest piękna historia jeszcze piękniejszego porodu!

Uwierzcie lub nie, ale mam łzy w oczach kiedy teraz to piszę. Choć minął już miesiąc od przyjścia na świat Mikusia, we mnie te wspomnienia wciąż są bardzo świeże.

Jestem przede wszystkim ogromnie wdzięczna, że mogłam się tam znaleźć. Nie potrafię opisać mojego poziomu szczęścia, ale jest on porównywalny do momentów, w których sama wydałam na świat dwójkę moich dzieci. Ciągnie mnie do tych porodów przeokrutnie!😉
I tym bardziej się cieszę, że znajdują mnie osoby, które pragną tego co ja – zachowania najpiękniejszego w życiu momentu na fotografiach. Nie ma nic cenniejszego…

error: Te zdjęcia są chronione!

Ta strona korzysta z plików cookie, aby zapewnić najlepszą jakość korzystania z naszej witryny.